Na wzniesieniu lewego brzegu Wisły w pobliżu Nieszawy, stoi wzniośle stary drewniany kościół. Z rynku w Nieszawie....
kościół jest niewidoczny, choć to tylko dwa kilometry od miasteczka. Najlepiej kościół w Przypuście widać z drugiego brzegu Wisły, trzeba jednak na drugą stronę przejechać promem.
Jeśli już jesteśmy w Nieszawie i ochłoniemy z fotograficznych wrażeń, to warto skierować się jedną z uliczek wzdłuż Wisły na południe. Szutrowa droga zaprowadzi nas do osady bez znaku przy drodze. Jeszcze tylko trzeba wjechać krętą drogą na wzniesienie i znajdziemy się w pobliżu kościoła.
Moje pierwsze fotograficzne zetknięcie z tym zabytkiem, miało miejsce w listopadzie (21) 2009 roku. Z tego też dnia pochodzą poniżej prezentowane zdjęcia.
Było pochmurnie i wietrznie, wokół kościoła żywego ducha, jedynie dwa małe psy wybiegły z pobliskiego gospodarstwa i ujadały zawzięcie. Po chwili jednak odpuściły i mogłem spokojnie podziwiać otoczenie kościoła i sam budynek.
Dziś kiedy piszę ten tekst (maj 2023), nie tak łatwo wrócić pamięcią do tamtego dnia. Pamiętam jednak, że widok tego kościoła przywołał moje wcześniejsze
wyobrażenia o tym zabytku. Wiązały się one z opisem tej kaplicy, zawartym w książce Edwarda Stachury pt."Cała Jaskrawość'".
Chciałbym w tym poście umieścić fragment tego barwnego opisu, który widziany był oczami wybitnego prozaika i poety Edwarda Stachury.
"Przeskoczyliśmy strumień, weszliśmy na drugie zbocze wąwozu, potem okrążyliśmy pole oziminy i doszliśmy do modrzewiowego kościółka. Zamknięty był. Przez dziurkę od klucza można czasami więcej zobaczyć, niż przez szeroko rozwarte podwoje, ale nie był to ten przypadek. Jakiś starszy chłop przyszedł do nas, powiedział dzień dobry, i że ma klucz, i że jak chcemy, to może nam otworzyć. Powiedzieliśmy dzień dobry, i że jak ma klucz, to niech nam otworzy. Pięknie było w kaplicy. Piękny barokowy ołtarz, chór, stalle. I ten słynny chłód. Grająca pozytywka była też, ale akurat nie grająca, bo zepsuta, wiać szkoda. Wychodząc dałem piątaka do skarbonki na cele konserwacji i piątaka chłopu-klucznikowi. On nam jeszcze pokazał przed kościółkiem niedawno odkrytą mogiłę jakiegoś powstańca, wysokiego podobno oficera, ale nie wiedział, jak się nazywał i z którego powstania. "
Za moimi plecami jest kościół, dalej w dole płynie Wisła. Teren jak na Kujawy dość wysoko wznosi się ponad lustro wody, a krajobraz jakby przeniesiony z Kaszub lub Bieszczadów. Co dalej na ten temat pisze Stachura w swojej książce? " - Powodzi tu na górce nie ma - mówię ja. - Rzeka nie sięgnie. To już dobrze.
- To prawda. I Bogu dzięki. Ale weź pan co inszego. Jest duży dyszcz albo na wiosnę odwilż, roztopy, i ziemia, i to, co na nij zasiane, spływo z wodą na dół. I grunt przez to coraz płytszejszy się robi. I tak to jest. Jak go nie kijem, panie, to go pałom.
- To nie siać żyta na zimę - mówię - żeby roztopy nie zmywały. Kartofle sadzić na wiosnę, brukiew, buraki. Tylko że burak się tu co roku nic urodzi. Trzeba by gnoić, a gnoić.
- Dyć pewnie, panie. Buraki to jo tu mogę sadzić na tym lichyrn gruncie co trzeci rok. Musze żyto sioć na zmiane, żeby ziemia odpoczyna. A gnoić tyż zanadto się nie opłaco, bo tyż dyszcze zrnywajom. "
- A orze pan w poprzek do spadu?
- Jak?
- Pole z górki, czy pan orze w poprzek?
- W poprzyk, panie. Jakżeby nie w poprzyk. Inaczy koń by nie uciągnął.
- Tu by koń nie uciągnął, ale jak jest górka nieduża albo lekki spad, i jak się orze z góry na
dół, to bruzdami, jak spadnie deszcz, wszystko z woda spływa. Trzeba zawsze orać w poprzek, bo to zatrzymuje wodą i wilgoć.
- Najsłuszniejsza racja, panie. Jo tam zawdy łorze w poprzyk. A pan może agronom?
- Nie. Skąd. On się lubi znać na ziemi - wyręczył mnie Witek.
- I na gwiazdach - mógłbym dodać, ale nie dodałem.
Spytałem natomiast chłopa, czy do miasta jest jakaś inna droga, czy też trzeba wracać tak, jak
przyszliśmy: miedzą przez pola do wąwozu i potem górą po skarpie do żwirowni.
- Jest inno droga. Dołem można iść. Steczką kole moji chałupy do drogi i cały czas na dół do Wisły, a tam na lewo i prościuchno. "
Tyle w temacie kościoła i jego otoczenia Edward Stachura.
Kościół został wzniesiony w drugiej połowie XVII wieku na terenie Nowogródka nad Wisłą. W 1977 roku został przeniesiony w to miejsce nad Wisłą - gdzie stoi do dziś. Konstrukcja kościoła została wykonana z drewna modrzewiowego, zachowały się trzy ołtarze barokowe i chór. Stan kościoła w tamtym czasie nie był najlepszy - co widać na zdjęciach. Można powiedzieć, że z trudem opierał się upływowi czasu, wymagał jednak gruntownego remontu. Ten remont został przeprowadzony i kościół odzyskał swój naturalny walor.Nabożeństwa odbywają się tu wyłącznie kilka razy do roku.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj, wyraź opinię - można anonimowo.