Spod podłogi wagonu dobiegał rytmiczny stukot kół. Za oknem leniwie przesuwał się krajobraz, który czasem się zatrzymywał na kolejnej stacyjce. Po chwili pociąg ruszał i znów obrazy....
zaczęły się zmieniać. Dzieciaki siedziały przy oknie i się nudziły, a do celu podróży jeszcze dwie godziny. W pewnej chwili Andrzej zaproponował córkom aby liczyły zauważone za oknem pasące się na polach krowy. Wiedział, że dzieci spokojnie liczą do stu więc zajmie im to trochę czasu. Ochoczo przystąpiły do zabawy i przylepiły nosy do szyby okiennej. Co róż dało się słyszeć.. dwadzieścia jeden, dwadzieścia dwa itd... O tam są dwie, dwadzieścia osiem, dwadzieścia dziewięć....Zabawa była świetna. Po trzydziestu minutach jazdy przekroczyły setkę policzonych krów, ale zabawa wcale im się nie znudziła. Kilkanaście kilometrów przed Łodzią, gdy pociąg minął Łęczycę, zbliżały się w swych rachunkach do trzystu zauważonych za oknem krów. Andrzej postanowił przerwać dzieciom zabawę, gdyż pociąg powoli zbliżał się już do miejskiej aglomeracji. Poza tym zaraz trzeba będzie z pociągu wysiadać. Zaskoczony był tym, że córki tak wytrwale uczestniczyły w zabawie, ale jeszcze bardziej faktem, że tak dużo zwierząt można było zobaczyć z okna tylko jednego pociągu.
Kiedy kilkadziesiąt lat później, jechał z żoną samochodem przez jakiś wiejski krajobraz, przypomniał jej tą dawną zabawę z pociągu. Postanowili przez chwilę zabawić się w to samo ponownie. Jakie też było ich zdziwienie, że przebywszy kilkanaście kilometrów nie zauważyli nigdzie pasących się krów. Czyżby powodem tego była tylko zmiana sposobu hodowli z wolnego wybiegu na hodowlę pod dachem? To retoryczne pytanie pozostało im w głowach, ale Andrzej już wtedy wiedział, że coś się w ich życiu pozmieniało i nigdy nie wróci.
A kiedy już jesteśmy syci, i wreszcie przyjdzie nam ochota by się z innymi tą wrażliwością podzielić, to okazuje się, że nikt nie jest głodny - wszyscy już jedli na mieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj, wyraź opinię - można anonimowo.