Jak ten czas leci, minęło już sześć lat od pierwszego pleneru malarskiego....
... zorganizowanego w Łazieńcu. To była fajna impreza, dzięki której poznałem kilka zdolnych ciekawych osób, potrafiących posługiwać się pędzlem i farbą. Do dziś mam kontakt z tymi osobami.
Organizatorem imprezy było Stowarzyszenie Przyjaciół Łazieńca "Cudne Manowce'". Osobiście nigdy nie należałem do tego stowarzyszenia, ale w pewien sposób sympatyzowałem z członkami grupy z racji zamieszkiwania wśród tej społeczności.
Kiedy więc zapadł pomysł na organizację pleneru, z ochotą postanowiłem pomóc. Udostępniłem więc swoje zdjęcie do wykonania plakatu informującego o imprezie, potem wykonałem sam plakat. Przez tydzień obsługiwałem ten plener fotograficznie, gdzie zrobiłem kilkaset zdjęć. Potem poświęciłem sporo godzin na obróbkę fotografii i przygotowanie ich do wykonania folderu prezentującego uczestników spotkania i ich pracę. Natomiast sam folder, został już zrobiony przez profesjonalną drukarnię.
Jakie to było miłe, gdy w ostatnim dniu pleneru otrzymałem podziękowanie od organizatorów w postaci większej porcji kiełbasy z grila, której zresztą nie jadam. No cóż.., zostałem potraktowany instrumentalnie i wykorzystany, gdyż cały splendor jak zwykle spłynął na głównych organizatorów. Nigdzie nie było śladu wykonanego choćby najmniejszym drukiem, kto robił zdjęcia. Tak to jest, gdy pewne osoby myślą, że zdjęcia są jak k....a i można jej ściągnąć z tzw.neta i dowolnie wykorzystać, bo przecież internet nie jest żadnym płotem ogrodzony. Potem puściłem to wszystko w zapomnienie i dałem się wykorzystać jeszcze raz w następnym roku, ale już nigdy więcej na ten temat w tym miejscu nie napiszę, gdyż jest to wstyd dla mnie, że popełniłem ten sam błąd dwa razy.
Ten plakat, to taka mała impresja w tematach kolejowych, stylizowana na obraz olejny. Jak wiadomo, Edward Stachura w pewnym okresie swego życia, był z tematem kolejowym blisko związany. Często nawiązywał do tego w swojej twórczości. Tory kolejowe we wsi Łazieniec (Zagubin), prowadzące do pobliskiej wsi i przystanku Odolion (Mediolan), a potem to już dworzec w słynnym kurorcie.
Co o tym pisał Stachura w "Całej Jaskrawości"?
" Wieś Zagubin leżała między miastem Laksandrów, a wsią Mediolan, dokąd nogowaliśmy rano na pociąg, żeby jechać do roboty do kurortu, który był następnym przystankiem za Mediolanem.
Do roboty mogliśmy jeździć tak samo z miasta Laksandrów. Ale my szliśmy do
Mediolanu, bo droga była prawie ta sama, a zarabialiśmy na tym siedem, osiem minut tego czasu, który pociąg potrzebował na przebycie odległości od Laksandrowa do Mediolanu właśnie.
Ile razy, idąc rano do roboty i będąc dopiero na drugim przejeździe, widzieliśmy z
daleka wyłaniający się zza zakrętu pociąg i puszczaliśmy się biegiem, wpadając na peron przystanku razem z maszyną.
I jeszcze był tu ten moment lub zwana okoliczność, że mediolański przystanek był w dosyć szczerym polu i nie miał biletowej kasy. Więc jak konduktor przychodził, to płaciliśmy za bilet, a jak nie przychodził, to my go tam nie szukaliśmy w porannym tłoku wagonów"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj, wyraź opinię - można anonimowo.