to osoby przypadkowe. Jako, że nie mam kompetencji, wykształcenia i wiedzy historycznej w tym zakresie, zajmę się naszym dworcem, patrząc na wszystko oczyma fotografa i przypadkowego podróżnego. No może nie tak przypadkowego, gdyż uczęszczałem do szkół w Toruniu przez pięć lat, a potem kilka lat dojeżdżałem tam do pracy. Jakby tego było mało, to większość mojego życia związana była z koleją i kolejnictwem, ale to nie ma specjalnego znaczenia w tym wpisie.
Kiedy powstał pomysł budowy dworca, kraj nasz był pod zaborami obcych mocarstw. Aleksandrów (wtedy nie Kujawski), był miastem granicznym, między Prusami a Rosją. Projektanci budowy dworca, prawdopodobnie kierowali się myślą, że budynek ten będzie musiał spełniać wiele różnych funkcji związanych z odprawą podróżnych i przewozem towarów. Kierując się tą myślą, wybudowano obiekt, którego kubatura do dziś zachwyca oglądających a nawet zdumiewa. Przypomnę, że był to początek czasów, kiedy to wszystko co rosyjskie - z zasady musiało być największe.
Wybudowano więc dworzec o ogromnej kubaturze, który w tamtych czasach i okolicznościach był "szyty" na miarę potrzeb. Potrzeby były duże, gdyż tu odbywały się odprawy celne towarów i podróżnych, dokonywano przeładunku towarów. Trzeba było zapewnić mieszkania pracownikom, udostępnić biura, zapewnić pomieszczenia na przechowalnie bagażu. Pewną część obiektu przeznaczono na carskie pokoje, restaurację itd....Dziś zapewne nie potrafimy sobie tego wyobrazić, ale w tamtym okresie musiał naprawdę panować na tej stacji duży ruch. Świadczy o tym choćby ilość różnych budynków socjalnych i magazynów kolejowych przyległych do terenów stacji. Dziś tych magazynów już nie ma, jednak dworzec jak i budynki mieszkalne stoją nadal.
Z biegiem lat, znaczenie tego punktu na kolejowej mapie Polski zaczęło maleć. Polska powstała z kolan, wyzwoliła się od zaborców, zniknęła granica ale to nie był koniec nieszczęść.
Z czasów ju ż współczesnych, kiedy to sięgam pamięcią do lat
sześćdziesiątych, przypominam sobie, że mieściły się tu kasy biletowe
PKP, oraz kasa biletowa PKS. Był też kiosk z gazetami. Była hala
sportowa, w której rozgrywano pojedynki bokserskie, pomieszczenia
ekspedycji, przechowalnia bagażu i kolejowe mieszkania dla pracowników
PKP. Dawniej, na peron można było wejść z ważnym biletem na przejazd lub
biletem peronowym. W holu była też informacja kolejowa, a dworzec
tętnił życiem przez 24 godziny na dobę. Był to czas, kiedy ten zabytkowy
dworzec kolejowy tętnił życiem, był chlubą i wizytówką naszego miasta.
W innej części dworca połączonej z holem długim korytarzem był bufet dworcowy czynny przez 24 godziny z własną kuchnią. Z biegiem lat, zakres kuchni ograniczono, potrawy przywożono z pobliskiej restauracji a jeszcze później wprowadzono garmaż. Poczekalnia a jednocześnie bufet był ogrzewany piecami kaflowymi sztuk dwa (o ile pamiętam), co przy tak dużej kubaturze dawały nikłe ciepło. Zimą w tym pomieszczeniu było zawsze zimno, za to latem w upalne dni panował tam miły chłód. W czasach, gdy rzesze ludzi podróżowały pociągami, zdarzało się, że pociągi miewały godzinne opóźnienia i więcej. Wtedy podróżni wędrowali dwieście metrów z pobliskiego peronu do dworcowego holu, który chronił przed mrozem czy wiatrem. Grupowali się wtedy przy tych kaflowych piecach, grali na stojąco w karty lub szli do bufetu na łyk czegoś ciepłego. W godzinach rannych pociągi w kierunku Torunia i Kutna kursowały co 30 - 40 minut, więc gdy jeden był bardzo opóźniony to drugi też nie mógł przyjechać. Taka sytuacja sprawiała, że po jakimś czasie w holu przybywało kolejnych podróżnych. Dziś, dla kogoś młodego jest to nie do wyobrażenia, jak wiele osób dojeżdżało do pracy czy do szkół pociągami i autobusami.
Wraz z postępem motoryzacji, wzrostem siły nabywczej ludności a także zmianami w gospodarce kraju, powoli następował regres przewozów kolejowych, a wraz z nim upadek samego przedsiębiorstwa PKP. Takie ekonomiczne perturbacje związane z upadłościami, sprawiają, że tak jak w życiu, tonący nawet brzytwy się chwyta. Ktoś nie doprowadził to gruntownych przemian i całkowitej restrukturyzacji tej firmy. Ten dworzec już dawno - na początku przemian ustrojowych powinien być przekazany miastu za darmo z pocałowaniem w rękę. Byłoby miejsce na upakowanie drobnych sklepikarzy z tzw.dawnego Manhattanu, byłaby hala sportowa, sala widowiskowa, punkty usługowe i wiele innych przybytków kultury czy handlowych. Przy odpowiedniej organizacji całego przedsięwzięcia, budynek by się choćby w ogromnej części samofinansował. Niestety przegapiono ten moment, nie wykorzystano doskonałego położenia dworca w samym centrum miasta i jego ogromnego potencjału związanego z olbrzymią kubaturą. Jak by to zmieniło oblicze tego dworca? Dziś się niestety już tego nie dowiemy.
Do tej pory w remont budynku włożono ogromne pieniądze, a jest to 1/4 remontowych potrzeb. Potrzebna jest jeszcze większa kasa ale nikt się nie kwapi aby te pieniądze na remont wyłożyć, a potem jeszcze utrzymać. Markety już opanowały inne części miasta, drobny handel już tu nie przyjdzie bo sam upada, co widać po ilości likwidowanych lokali. Nastawiano nowych dużych sklepów w różnych punktach miasta, że nawet sprzedawca waty cukrowej handlujący na dworcu umarłby z głodu. Powtarzam po sobie, ten dworzec nie jest już nikomu potrzebny, za wyjątkiem pewnej części mieszkańców miasta, którzy czują sentyment do tego miejsca. Poza tym, jest to relikt świadczący o tym, że carska Rosja nie tylko ciemiężyła Polaków ale i coś budowała. Oczywiście byli przekonani, że budują to dla siebie i nigdy stąd nie wyjdą - ale jednak coś zostało.
Mogliby przecież zburzyć - czyż nie? Tak czy owak, to jest niewygodny wrzód na dupie rządzących państwem i województwem. Samorządy są z innego nadania i są zbyt cienkie finansowo w tym temacie. Fotografujmy więc ten budynek dopóki się jeszcze da, bo jego lata są policzone. Takich zdjęć wnętrza już nigdy nie zrobicie - choć pragnę się mylić.
Wszystkie zdjęcia są z 15.09.2010 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj, wyraź opinię - można anonimowo.